Szał ŚÐMu w Polsce uważam za
rozpoczęty!
Miałam nie pisać, na ten temat ale się przemogę i napiszę.
Miałam nie pisać, na ten temat ale się przemogę i napiszę.
Od kiedy rozpoczęły się wszelkie
przygotowania, czyli dobry rok temu, szukanie wolontariuszy, miejsc,
organizacje, rekolekcje przed ŚDMem w Krakowie i nie tylko. Czułam,
że to wszystko bardzo już mnie przygniata. Powstanie hymnu na ten
czas, którym czułam się wręcz bombardowana na każdym kroku. Szał
udostępnień na mojej tablicy wtedy na znanym portalu
społecznościowym sięgał zenitu. To było tak mega przytłaczające.
Tak bardzo mnie to wszystko
denerwowało, że na pytanie jedziesz na ŚDM? Odpowiadałam za
każdym razem stanowcze NIE. Oczywiście było
multum pytań dlaczego... a teraz gdy to już tak blisko wszyscy
myślą, że nie jadę, bo praca mnie nie puszcza.
Otóż rozczaruje wszystkich pewnych.
Nie jadę, ponieważ nie chcę, nie
czuje potrzeby a po drugie Pan Bóg miał dla mnie inny pomysł na
ten czas, czyli zrobienie testów alergologicznych oraz chorobowe.
Bycie tam na pewno będzie wspaniałe.
Ja nie czuję potrzeby. Ostatnio nie lubię tłumów. Ba uciekam od
tłumów.
Gustuje i potrzebuję ciszy i spokoju.
Gustuje i potrzebuję ciszy i spokoju.
W jak największej ilości. Im więcej
ciszy, natury to moje serce odpoczywa. Moje serce pragnie spokoju.
Chyba się starzeję.
Może taki czas. Fakt trwa już to
trochę u mnie, ale serio tłumy Krakowa (uwielbianego przeze mnie
miasta, w którym bardzo wiele fajnych osób mieszka- pozdrowienia w
tym miejscu dla Was szczególnie, łapcie uściski!), jakoś nie
zachęcają mnie do podróży.
Spotkania takie są piękne sama
uczestniczyłam w Taize w Rzymie- było cudownie.
Z fantastycznymi ludźmi i z fantastycznym Bogiem musi być NIEZIEMSKO.
Z fantastycznymi ludźmi i z fantastycznym Bogiem musi być NIEZIEMSKO.
Myślę, że tak również i będzie w
Krakowie, na dniach w diecezjach. Wiele osób zaangażowanych, bardzo
wszyscy skupieni na swoich obowiązkach każdy chce dać od siebie
ile będzie tylko mógł. To będzie super. Cieszę się, że Wam się
chce!
Ja mam lenia. Ja chce coś innego. Chce
przestrzeni, więcej niż 1m2 dla swojego użytku.
Bardzo boli mnie, gdy Ci, który
chcieli jechać wycofują się, bo po ludzku boją się zamachu.
Strach zrozumiany wiadomo, ale wiecie o tym można było pomyśleć w
trakcie zapisów wtedy to już wszystko się działo. Może to nie
jest główny powód ich rezygnacji, ale pewnie większość osób
rezygnuje z tego powodu. Serio. Jesteście przekonani?
Jeśli miesiąc temu nie bałeś/bałaś
się zamachu i zapisywałeś się to dlaczego boisz się teraz?
Jeśli miesiąc temu uważałeś/uważałaś,
że upały Ci nie straszne to dlaczego teraz boisz się, że
zemdlejesz, bo upał Ci od dawna nie służył?
Jeśli miesiąc temu byłeś/byłaś
pewny, że ufasz to dlaczego teraz stajesz się człowiekiem „małej
wiary”?
Jeśli miesiąc temu byłeś/byłaś
pełny entuzjazmu i chęci to dlaczego teraz Ci się nie chce?
Jeśli miesiąc temu chciałeś/chciałaś być w Krakowie spotkać się z Papieżem Franciszkiem i resztą osób z całego świata to dlaczego teraz boisz się, że się nie dogadasz?
Jeśli miesiąc temu chciałeś/chciałaś być w Krakowie spotkać się z Papieżem Franciszkiem i resztą osób z całego świata to dlaczego teraz boisz się, że się nie dogadasz?
Dla mnie odpowiedź prosta Twój strach
jest większy niż Twoja wiara, chęci, zdrowie i wszystko inne. Może
warto tę pewność z dnia zapisów sobie przypomnieć i uświadomić
dlaczego chciałeś/chciałaś wtedy tak bardzo tam być a teraz masz
tak wiele wątpliwości.
Bądź, ufaj i trwaj.
Tak naprawdę, dlaczego nie jadę to odpowiedź prosta- nie czuję potrzeby by tam być. Tak fizycznie. Duchowo będę z Wami! Oczywiście, na tyle ile będę mogła spróbuję uczestniczyć w dniach diecezji, ale jako prosty człowiek.
Chce by ŁASKA SIADŁA.
Chce by MIŁOSIERDZIE rozlewało
się.
Chce by MIŁOŚĆ przychodziła.
Chce by MIŁOŚĆ przychodziła.
Chce by RADOŚĆ była podwójna.
Chce byście byli SPONTANICZNI.
Niech Bóg hojnie BŁOGOSŁAWI w
tym czasie.
Amen.
Owca.
Nie jadę i ja. Choć bardzo chciałam. Może nie na cały przebieg, bo z tego tłumu i ja wyrosłam. Bardzo chciałam być na Eucharystii Franciszkiem oraz spotkaniu Drogi z Kiko (w pon). Nie jadę, bo sama czekam na Pielgrzyma, który na jesieni pojawi się na tym świecie. Wzruszam się, gdy widzę filmiki, powitania itd. Nie wiedziałam dlaczego Pan Bóg nie pozwalał mi na zaangażowanie się w przygotowania - pukałam do wielu drzwi i okien (długa historia). Teraz wiem. Jest inny plan. Inne odliczanie. Inny wielki człowiek, który ma mnie "odwiedzić".
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za sensowne argumenty, wyciszenie się w moich tęsknotach za aktywnym uczestnictwem i motywację dla tych, którzy absurdalnie rezygnują w ostatniej chwili.
Pokój!
Przychodzi sam Bóg do Ciebie by odwiedzić Cię w tym "Pielgrzymie Jesieni".
UsuńInny plan- na pewno najlepszy z najlepszych.
Pokój i dobro!
Ja też nie jadę. Wynika to z wielu rzeczy - może częściowo kwestii losowych, ale także z wyboru. Rozumiem Cię :)
OdpowiedzUsuń1. Nie mam już urlopu :P
2. Z pięciolatkiem sobie tego nie wyobrażam - a zostawienia go także
3. Nie znoszę takich spędów, wielkich celebr itp. Z papieżem czy bez. Hmm, kwestia "przejedzenia" jakiś czas temu. Im mniejsza kapliczka czy kościół, prostsza liturgia - tym dla mnie lepiej i piękniej. Taki minimalizm mi odpowiada.
4. Nie muszę. To nie jest tak, że tam trzeba być, że wypada i jak się nie pojedzie to... - serio. Jechać tam żeby jechać - kiedy z trochę sensowniejszych pobudek zjedzie się tam milion ludzi z całego świata - to w mojej ocenie głupota.
Pomimo tego, że to na pewno ciekawe doświadczenie - możliwość obcowania, obserwowania, rozmowy i wspólnej modlitwy z ludźmi z kompletnie innych kultur i krańców świata.
Napisałaś "chyba się starzeję"... i tak i nie. PO prostu człowiek chyba - też w sferze wiary - dojrzewa i w pewien sposób z takich eventów przechodzi do, hm, bardziej stonowanej formy wyznawania wiary, bardziej zwyczajnych nabożeństw itp. (oczywiście nie jest to reguła - ale w dużej mierze często tak to działa). Zmieniamy się, zmienia się też sposób przeżywania wiary.
Myślę, że każdy z nas może modlić się i łączyć duchowo z uczestnikami ŚDM tam, gdzie jest.
Dojrzewanie do wiary, nie pomyślałam o tym w ten sposób. Dzięki za to spojrzenie.
UsuńŁączę się duchowo jak i fizycznie w prostocie ich radości.
Nie jedziemy, bo nie musimy to racja.
Niech Duch Święty wieje gdzie chce i kiedy chce i odwiedza nasze serca też :)